piątek, 1 sierpnia 2014

Dzień czternasty. Powrót

Wszystko dobre, co się dobrze kończy, końca dobiegły też nasze greckie wakacje. Ze smutkiem pakowałam walizki, ostatni raz wykąpałam się w krystalicznym, chłodniejszym dziś, morzu. Uścisk ręki sympatycznego Janisa, właściciela hotelu Tara Beach. Najbardziej niesamowite jest to, że Janis od pierwszego dnia znał imię każdego z gości i zawsze zwracał się do nas bardzo personalnie, w angielskim stylu pytając jak się czujemy. To prawda, że hotel wymaga inwestycji, śniadania są nie zjadliwe i trzeba by wymienić cały personel sprzątający, ale po pierwszym szoku przyzwyczailiśmy się do tego miejsca i było mi żal je opuszczać. Prowadzony jest przez Janisa i jego rodzinę, obok znajduje się hotel zarządzany przez jego matkę, Sofię. Sofia jest pisarką, wydała niedawno książkę ( saga rodzinna z wielką historią Grecji w tle).

O 13.00 przyjechał po nas autokar. Droga na lotnisko w Argostoli zajęła niecałą godzinę. Na lotnisku miłe spotkanie z „naszym” Marcinem ( rezydent na Kefalonii też ma na imię Marcin, więc Marcin R.pozostanie "naszym" tudzież "lefkadzkim") który przywiózł swoją grupę z Lefkady. Trzymam kciuki, by napisał przewodnik po Lefkadzie, częściowo dzięki niemu nasz pobyt na tej uroczej wysepce pozostanie na długo w naszej pamięci. Mnie osobiście przywrócił wiarę w sens pracy rezydenta, pokazał jak bardzo można poznać i zidentyfikować się z miejscem, w którym się pracuje.
Procedura odprawy bagażowej poszła gładko, mimo że mieliśmy 7 kg nadbagażu ( głównie za sprawą kamieni, które postanowiła do kraju przemycić Zuza-:)
Lot do Poznania trwa 2,5h, cała powrotna podróż nie jest zatem męcząca ( w przeciwieństwie do podróży na Lefkadę). O 18.30 byliśmy już w domu. Na tym koniec naszej greckiej przygody i koniec tego bloga. Gdzie wyruszymy za rok? Trzeba będzie tradycyjnie przeprowadzic demokratyczne głosowanie-:)