sobota, 19 lipca 2014

Dzień drugi.Big Cruize

Początkowo chciałam w tytule dopisać: czyli jak z kozy przeobrazić się w barana i się z tego cieszyć, ale nie wiem co na to zwierzęta...To wszystko nie wydarzyłoby się, gdyby nie wczorajsze popołudnie. Rozluźnione masażem boskiej Tajki o ksywie Micky ( z powodu koszulki z Myszką Micky w którą była ubrana) dość entuzjastycznie podeszłyśmy do propozycji przystojnego Greka, który zjawił się z nikąd i zaproponował nam przygodę życia- Big Cruize. Słabo mówił po angielsku, więc nie było szans dopytać go o szczegóły, ale przekonał nas, że zrobimy deal życia wykupując u niego wycieczkę za 10 EUR, jeśli tylko zdecydujemy się tu i teraz. Wieczorem Marcin postraszył nas, że ciężko będzie przeżyć tą wątpliwą atrakcję, ale mimo wszystko dziś o 10 rano znaleźliśmy się w porcie i wraz z całą masą innych baranów na wielkim statku pasażerskim Nidri Star I wyruszyliśmy na podbój jońskich wysepek. Jeśli zabrzmiało to sarkastycznie, to źle się wyraziłam- naprawdę uważamy, że Big Cruize ma swój sens, choć na pierwszy rzut oka- ukryty-:)





Udało nam się znaleźć na tym wielkim statku zacieniony korytarzyk- boczne przejście, gdzie zupełnie sami oglądaliśmy cudowne widoki i próbowaliśmy zrozumieć słowa greckiego kapitana, który bez entuzjazmu odgrywał rolę przewodnika.




W drodze do Porto Katsiki powszechnie uważanej za jedną z najpiękniejszych plaż Grecji, minęliśmy znaną wśród surferów Zatokę Wasiliki i przepiękny przylądek Lefkatas. Z miejscem tym związana jest jedna z najbardziej znanych tutejszych legend: to właśnie tu grecka poetka Safona skoczyła ze skały. Safona zakochała się w nieurodziwym Faonie, którego Afrodyta przemieniła w przystojnego mężczyznę a gdy ten nie odwzajemnił jej uczucia postanowiła zakończyć swój żywot skacząc z leukadyjskiej skały. Teraz w tym miejscu można podziwiać latarnię morską.



Plaża Porto Katsiki jest faktycznie wyjątkowa i z całą pewnością niezwykle fotogeniczna. Strome, białe klify zwieńczone bujną roślinnością opadają prawie pionowo do złocistej, piaszczystej plaży. Woda jest tak niesamowicie turkusowa, że wygląda jakby ktoś rozpuścił w niej farbkę. Plaże podziwiamy z bezpiecznej odległości, gdyż nasz wielki statek nie jest w stanie tam zacumować- ale mamy chwilę na kąpiel i skoki do wody.



Cumujemy kawałek dalej, na plaży Egremni. Jest również malownicza, ale kamienista. Wygląda to przezabawnie- na plażę wpływa nie jeden a trzy wielkie statki z których wysypują się ludzie i nagle to odludne miejsce przeobraża się w zatłoczony kurort ( choć ciągle wiele brakuje do naszych nadbałtyckich kurortów w czasie sezonu). To ciekawe,skąd biorą się te olbrzymie fale na plaży-morze jest bardzo spokojne. Dzieciaki zachwycone- tą kąpiel przeżywają do wieczora.















Następny dłuższy przystanek to urokliwe Fiskardo na Kefalonii. Trochę to dziwne, bo spędzimy tam kolejny tydzień, choć nie do końca pozbawione sensu- będziemy zupełnie z drugiej strony wyspy. Fiskardo jest jedyną miejscowością na Kefalonii, której nie zniszczyło trzęsienie ziemi w 1953 roku. To ulubione miejsce celebrytów, drogie, ale pełne uroku- chcielibyśmy móc zatrzymać się tam na dłużej. Ponoć zeszłoroczne lato spędziła tu Madonna.





Tymczasem kapitan daje nam 50 minut czasu, który postanawiamy przeznaczyć na lunch- pływanie Nidri Star I będąc głodnym jest już zupełnie ponad nasze siły. Bez trudu trafiamy do kultowej restauracji Tasia-położona jest w samym porcie. Sympatyczna, energiczna i głośna Tasia Dendrinu, autokarka książek kucharskich, zapewnia, że zdążymy u niej zjeść i faktycznie ma rację- choć jemy w takim pośpiechu, że zupełnie nie jesteśmy w stanie docenić smaku serwowanych przez nią potraw. Wysoki rachunek i prawie płacząca Zuza, pełan obaw, że statek odpłynie bez nas.















Okazuje się, że ma trochę racji- Grecy postanawiają odpłynąć punktualnie. My spóźniamy się tylko 3 minuty, dostajemy reprymendę od kapitana i obserwujemy dramaty innych ludzi- płaczące dzieci, których niefrasobliwi rodzice zostali na brzegu. Kapitan w końcu mięknie i zawraca, zabierając na pokład kilkanaście spóźnionych osób.Brzmi zabawnie, ale uwierzcie, że nie wszystkim było do śmiechu.
Plan wycieczki jest mocno napięty- już po godzinie przybijamy do mitycznej Itaki. Kioni jest przesympatycznym, sennym miasteczkiem, którego z letargu nie są w stanie obudzić nawet paseżerowie Nidri Star I. Postanawiamy skupić się na tym, by nie spóźnić się na statek, więc większość wolnego czasu spędzamy w porcie popijając kawę i uzo.



















W drodze powrotnej podpływamy na moment do jaskini Papanikolis na wyspie Meganisi, gdzie w czasie II Wojny Światowej ukrywała się kultowa łódź podwodna ( przynajmniej kultowa dla Greków).



Najwięcej emocji budzą oczywiście trzy wysepki związe z greckim miliarderem, armatotorem okrętowym-Arystotelesem Onassisem. Wysepki te to Sparti, Scorpidi i najsłynniejsza: Scorpios. Onassis kupił ją w 1965 roku. To tam dwa lata później wziął ślub z Jacqueline Kennedy a ciche Nidri stało się głośne. Dwa lata temu ostatnia spadkobierczyni fortuny, Athina Onassis, sprzedała Scorpios ( jeśli wierzyć plotkom, to za sto milionów funtów) córce rosyjskiego oligarchy, króla nawozów-Dmitry Rybolovleva. Jest o czym opowiadać- 4 czerwca tego roku jedna z dwóch córek Rybolovleva obchodziła na Scorpios swoje 24 urodziny. Boska Ekaterina zaprosiła na swoje urodzinowe party ponad 300 osób- na Scorpios nie ma tyle miejsc noclegowych, więc by pomieścić gości do wybrzeży wyspy przypłynął olbrzymi, 6 piętrowy statek pasażerski. Główną atrakcją był występ ulubionej piosenkarki Ekateriny- Beyonce, która dotarła na wyspę specjalnym helikopterem. Całe Nidri zajmowali ludzie pracujący nad obsługą tej imprezy. Tymczasem my i inne barany ze statku Nidri Star I mogliśmy przycumować w kąciku wyspy i popływać przed czerwonymi bojkami, poza którymi wstęp jest oczywiście wzbroniony- Rybolovlev zatrudnia ochronę morską, lądową i powietrzną- tym bardziej teraz, po najdroższym na świecie rozwodzie ma schizę na punkcie swojego bezpieczeństwa.









Na koniec oglądamy jeszcze jedną prywatną wysepkę- należącą do potomków wielkiego greckiego poety Aristotelesa Valaoritisa – Madouri.
Wracamy do Nidri po 19.00- Przeżyliśmy Big Cruize, wytrzęsło nas porządnie na Nidri Star I ale suma sumarum za 10 EUR był to deal życia-:)
Jutro w planach testowanie dzikich plaż, niedostępnych miejsc i klimaty rodem z Macedonii....bo gdybym miała porównać Lefkadę z jakimś miejscem, w którym już byłam, to chyba najbliżej byłoby jej do Macedonii...

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz