Późny wieczór spędzamy w przeuroczej restauracji Pikiona- położona w ogrodzie przy plaży, z własnym basenem i muzyką na żywo- znowu kochamy wakacje-:)
Restauracja Pikiona- zdjęcie zrobione w ciągu dnia. W nocy jest jeszcze przyjemniej:



.jpeg)
.jpeg)
.jpeg)
Od rana próbujemy wypożyczyć skuter. Nie jest to łatwe, gdyż panuje to zasada, że motory wypożyczane są na minimum 3 dni. Zdzisiowi się nie udaje, ale ja nie poddaję się i próbujemy ponownie, wiedząc że wiele w tym kraju zależy od nastroju Greków- i tak w końcu wypożycza nam złomowatą nieco maszynę ( 25 EUR/dzień). Motorek okazuje się wystarczający, by pojeździć po najbliższej okolicy. W urokliwej, rybackiej wioseczce Kato Katelios Grecos ma w ofercie dwa dobre, nowoczesne hotele, dlatego jest tam sporo Polaków a właściciele restauracji i kawiarni znają kilka słów po polsku. Wczoraj kupiliśmy w Skale przewodniki po Kefalonii w języku polskim ( tłumaczenie z angielskiego)-rzecz niedostępna w Polsce!
W drodze do Poros, tuż za Tzannata, w Bourdzi, zatrzymujemy się by obejrzeć stary, mykeński grobowiec ( 1350 p. n.e.) Został on odkryty w 1991r. i jest największym grobowcem kopułowym ( tzw. tolos) znalezionym w północno-zachodniej Grecji.
Miasteczko Poros rozciąga się malowniczo wzdłuż pięknego wybrzeża i robi bardzo sympatyczne wrażenie. Jemy lunch w najstarszej tawernie w okolicy, założonej tuż po wielkim trzęsieniu ziemi w 1953 roku. Wyspy Jońskie leżą w miejscu, gdzie spotykają się płyta euroazjatycka i egejska. Nacisk jednej płyty na drugą powoduje aktywność sejsmiczną- trzęsienie ziemi 12 sierpnia 1953 roku miało siłę 7,3 w skali Richtera i jego epicentrum znjdowało się tuż obok Kefalonii, niszcząc praktycznie całą wyspę. To właśnie tu, w kultowej restauracji Pantelis próbujemy poraz pierwszy lokalnego wina Robola, jak nazwa najczęściej uprawianych tu winorośli. To białe, wysokiej jakości wino, z którego słynie Kefalonia.
Dopełnieniem tej cudownej wyprawy jest spotkanie z sympatycznym greckim staruszkiem, podróżującym boczną drogą na osiołku. Zadziwiająco dobrze mówi po angielsku, pokazuje swój dom i „następnym razem” zaprasza nas na kawę- teraz jest w drodze i bardzo się spieszy.
Nasze tutejesze utrapienie-cykady- zagluszają każdą muzykę:
Po południu Zdzisiu bawi się w taksówkarza skutera i przewozi wszystkich chętnych po okolicy, aż do kolacji. Dziś zarezerwowaliśmy stolik w kolejnej tawernie z listy rekomendacji-obrośniętej bugenwilliami restauracji The Pines. Cudowne jedzenie- najlepsze jak dotychczas w Skali.




Jutro wczesna pobudka, bo w planach wycieczka na mityczną Itakę.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz