Plan dnia zakładał zwiedzanie najbardziej sztandarowych atrakcji wyspy- jaskiń, słynnej Zatoki Myrtos i najwyższego szczytu wyspy- góry Enos.Bez pośpiechu, plan został zrealizowany z nawiązką, którą była nie turystyczna atrakcja w postaci kolacji w górskiej wioseczce Pulata w centralnej części wyspy. Jaskinia Drongarati ma swój urok. Liczy ponoć ponad milion lat, a odkryto ją ponad trzy wieki temu, gdy potężne trzęsienie ziemi odsłoniło do niej wejście.To jedyna jaskinia w Grecji, w której odbywają się koncerty. W Komnacie Zachwytów koncertowała m.in. Maria Callas i Luciano Pavarotti- akustyka jest naprawdę fenomenalna a do tego panuje przyjemny chłód. Obok jaskini znajduje się sympatyczna kawiaria z basenem- to rozwiązanie w postaci knajp z własnymi basenami Grecy powinni opatentować-sprawdza się w tych warunkach doskonale.
Z folderów reklamujących Kefalonię wydawać by się mogło, że ciekawsza jest Jaskinia Melissani, ze słynnym podziemnym jeziorkiem, po którym pływa się łódką. W rzeczywistości jest to niezła turystyczna ściema- w zeszłym roku we Włoszech też daliśmy się przewieźć łódeczką po podobnej grocie, widocznie to już taka tradycja.W każdym razie rzecz nie warta 7 EUR. Jedyną ciekawostką jest fakt, że woda do jaskini dopływa podziemnym kanałem aż z Argostoli, mamy więc tu mieszankę wód gruntowych i morskich a sympatycznym akcentem okazał się nasz przewoźnik-dowcipny, młody Grek, który wpadł w oko dziewczynkom.
Mimo obaw, czy nasz Fiad Skudo jest w stanie dojechać pod
szczyt góry Enos ( Aenos) decydujemy się na tą przyjemną wycieczkę. Na sam szczyt ( 1628 m n.p.m.) prowadzi skalista droga, która później przechodzi w wąską ścieżkę z prowizorycznymi schodkami- pokonanie tego 1, 5km w japonkach i sandałkach stanowi nie lada wyczyn-:) Normalnie z góry rozciąga się cudowny widok, dziś niebo jest zachmurzone, ale za to panuje przyjemny chłód i po raz pierwszy w życiu doświadczamy uczucia spacerowania wśrod chmur, czy może raczej ponad nimi- Zuza twierdzi, że skraplają jej się na ramionach. Cudowna wycieczka!
Warto, mimo krętej drogi, którą trzeba pokonać ustępując pierwszeństwa na drodze stadom kóz.
.jpg)
.jpg)
.jpg)
Po południu udajemy się na Plażę Myrtos, w czasie, gdy cały tłum zdążył już ją opuścić- nie ma problemów z parkowaniem, o których czytałam w przewodniku. Zatoka ta pojawia się na prawie wszystkich greckich folderach turystycznych, przez wielu uważana jest za najpiękniejszą plażę nie tylko na Kefalonii, ale i całej Grecji. Sławę przyniósł jej film „Kapitan Corelli”, bo to właśnie tu nakręcono najbardziej romantyczne sceny rozgrywające się między Penelopą Cruz a Nicolasem Cage’m. Jest faktycznie niezwykle fotogeniczna, pięknie wygląda z góry. Mimo, że jest bardzo kamienista podoba się dzieciom- zaklinają Posejdona obiecując mu, że już nie będą taplać się w hotelowym basenie, byle tylko sprawił, że fale będą większe- i są! Dyskusyjne jest, czy to najpiękniejsza plaża jaką widzieliśmy na Jońskich Wyspach- do serca chyba najbardziej przypadła nam plaża Milos na Lefkadzie. Jutro w planach odwiedziny innych plażowych perełek, konkurs na miss plaż jońskich trwa więc nadal.
W drodze powrotnej do hotelu zbaczamy do małej wioseczki Poulata. Rezydentka Gosia poleciła nam lokalną tawernę Robolis, miejsce gdzie nie zaglądają turyści i na pewno nie powinni zaglądać wegetarianie. Mamy wątpliwości czy to na pewno Robolis,bo w menu grecką cyrylicą nazwa brzmi chyba inaczej, ale właścielka przynosząc nam wino tłumaczy na migi, że to wino gratis od Robolisa, poza tym w wiosce nie ma żadnej innej knajpy. Tawernę prowadzi wąsaty Grek-komunista, który gdy dowiaduje się, że jesteśmy z Polski informuje nas że słyszał o Wałęsie ( not good, obalił komunizm) i o Lechu Poznań ( good, jest fanem piłki nożnej). Takiego doświadczenia brakowało mi do listy wrażeń z wakacji- lokalnego kolorytu kolacji zjedzonej w takim miejscu. Z uwagi na moich wszystkich wegetariańskich przyjaciół oszczędzę opisów-:)
Jutro cześć dalsza zwiedzania wyspy autem.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz