piątek, 18 lipca 2014

Podróż




Już na lotnisku, tuż przed wylotem, dowiadujemy się o katastrofie malezyjskiego samolotu. Kapitan uspakaja ( kiepski żart), że nie będziemy lecieć nad Ukrainą. Na szczęście na pokładzie podają wino i 2, 5h lotu jakoś mija...choć chyba nigdy nie polubię latania. Na Kefalonii czeka na nas rezydent- welcome package holiday-:) Przed lotniskiem pięć autokorów i jeden malutki, niepozorny busik. Idziemy za rezydentem jak kozy a on kieruje: kozy białe-autokar nr1, kozy szare-autokar nr 2 i tak 5 stad kóz zostaje rozwieziona do hoteli i apartamentów na Kefalonii a nasza dziewiątka i dwie inne rodziny zostają zapakowane do busika i jedziemy wąską drogą, przez góry, do miejscowości Sami na wschodnim wybrzeżu wyspy. I tu niespodzianka- czeka kolejny rezydent-:) Miła pani pakuje nas na spory statek o wdzięcznej nazwie Nidri Star II i informuje, że na Lefkadzie czekać na nas będzie rezydent Marcin. Zaczynam chyba lubić rezydentów- można kompletnie wyłączyć myślenie. Płyniemy 3 godziny mijając Itakę i inne małe wyspeki- cudownie, mimo, że oświetla nas tylko słabe światło księżyca.Dzieciaki zmęczone śpią pod pokładem, mimo że śmierdzi tam benzyną a mi mija kompletnie ochota na sen. O 4 rano przybijamy do portu w Nidri- miasteczko już prawie śpi, choć z kilku knajpek w porcie sączy się leniwie muzyka. Kolejny autokar, rezydent Marcin. Kierowca wysadza nas przy hotelu i podaje numery pokojów. Klucze czekają w drzwiach. Pierwsze wrażenia? Bardzo pozytywne, mimo męczącej podróży.
Hotelik jest malutki, położony na plaży. Krystaliczna woda, majestatyczne góry. Dopiero rankiem okaże się jak tu jest pięknie...

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz